Moja wysoka wrażliwość mnie dobija!

"Moja wysoka wrażliwość mnie dobija!"

powiedziała Hanna.

"Z każdej strony słyszę, że wysoka wrażliwość to super moc, ale ja nie umiem tak na to spojrzeć! Za to, czuję się często przytłoczona! Odbieram tyle bodźców na raz! Słyszę cudze myśli. Czuję czyjeś emocje! Wstydzę się siebie, szczególnie kiedy mnie odcina albo wywalają mi korki! Dlatego, zamykam się szczelnie przed ludźmi. Nie odsłaniam już czułych miejsc. Ukrywam miękkość i spontaniczność. Boję się świata, kiedy jestem taka, bo bardzo łatwo mnie skrzywdzić."

Z powodu zewnętrznej narracji na bycie twardzielem, nie okazywanie emocji i ukrywanie prawdziwej twarzy, sporo z NAS (też jestem ww) izoluje się od świata. Czujemy, że ta cywilizacja to coś, do czego nie przynależymy. Z całą tą przebojowością, plastikiem, nakazem dawania rady aż do limitu nieba.  Z całym tym: więcej, bardziej, mocniej! To może dosłownie boleć fizycznie!!!

Dlatego, zaskorupiamy się. Kokonujemy, żeby przetrwać!

Kiedy piszę ten wpis, przed oczami staje mi nie tylko Hanna. Widzę całe rzesze osób, które powierzyły mi swoją wysoką wrażliwość. Miałam przywilej poznać ich dary, tak niedoceniane (a nawet piętnowane) przez mainstream.

Doszłam do limitu tolerowania takiego status quo!

Wre we mnie, że osoby, które mają nieodkryte dotąd kompetencje do kształtowania globalnej rzeczywistości, spychane są (lub same się spychają z powodu wewnętrznego hejtu) na obrzeża!

Staję po stronie pokojowej rewolucji wysokowrażliwców!!!! Takiej, która włącza Nas do tworzenia większej Jedności w różnorodności.

Jednak, nasze szeregi, nie staną mocno jeśli nie odzyskamy w sobie dostępu do gniewu. Gniewu, który ochroni wysoką wrażliwość, poprzez szczelne granice. Gniewu, który podpowiada "wycofuję się, ale nie izoluję i nie uderzam w siebie". Gniewu, który krzyczy: "to, że wy macie ze mną problem, to nie jest mój problem!!!

Dzięki gniewowi, wprowadzam w świat swoją wysoką wrażliwość. Dzielę się szeroko swoimi łzami, ideałami, rozmowami z kroplami mgły i brodami porostów. To właśnie wysoka wrażliwość wciąż i wciąż podpowiada mi, że to, co mnie boli i chce izolować jest moją największą tęsknotą. Że pragnę doczekać czasu, kiedy pojmiemy, że jesteśmy Jednością - ze sobą, z planetą, z całym kosmosem (i wysoka wrażliwość jest mostem do tej Jedności).

Nie byłoby mnie tu, gdyby nie odzyskany miecz klarowności. On chroni moją wysoką wrażliwość. Ucina iluzje jak ostra brzytwa. Rozdziela moją odpowiedzialność od cudzej. Strzeże mnie przed wchłanianiem cudzego. Uczy jak puszczać nie swoje, nieautentyczne (jednocześnie jeszcze bardziej angażuje w budowanie Jedności Istot!). Dzięki niemu mogę mieć otwarte serce, miękkie podbrzusze i robić swoje z konsekwencją i rezyliencją.

Moja wysoka wrażliwość (moja autentyczna tęsknota i czujność ważki) ma swoje miejsce w tym świecie! Grzeje swój brzuch na gorącym kamieniu gniewu, jak żaba w upalny dzień sierpnia i wie, że jej istnienie jest bardzo, bardzo ważne.